poniedziałek, 30 grudnia 2013

Prologue.

   Doskonale pamiętał słoneczny, jesienny dzień, gdy siedzieli na jednej z ławek w Seulskim parku. Blondyn radosnymi oczami odprowadzał gołębie chodzące w kółko za malutkimi kawałkami chleba rzucanymi przez jakąś uśmiechniętą staruszkę. Małym noskiem wciągał świeże powietrze, a lekki, prawie niewyczuwalny wiatr rozkosznie rozwiewał mu włosy na wszystkie strony. Minęło ich paru ludzi, którym Chińczyk zawsze mówił uprzejme ,,dzień dobry''. No tak, w końcu kto by go nie znał?
      Syn sławnej byłej tancerki i pisarza książeczek dla dzieci, do których sam Luhan robił ilustracje. Udzielał się w wielu akcjach charytatywnych, biegał w maratonach podczas zbiórki pieniędzy dla ofiar tsunami, uczynnie witał się z nieznajomymi. Po prostu uchodził za najmilszego obywatela Seulu, ot co.
      Sehun zaś czuł się zazdrosny. Owszem, wiedział że nie powinien, ale chyba po prostu miał to w naturze. Nienawidził w sobie niemalże każdej najmniejszej rzeczy, poddawał się przy każdej mikroskopijnej przeszkodzie. Szybko się denerwował, jego cierpliwość była zerowa, podczas gdy Luhan zawsze spokojnie i z pełną determinacją podchodził do życia. Oh tak nie umiał, nawet nie był zdolny aby to zmienić.
      Ale starał się, bo gdy poznał Luhana coś go ruszyło. Z każdym dniem zaczynał być bardziej optymistyczny, radosny i nieważne, że nie był tak miły, przyjazny i popularny jak Luhan - akceptował siebie takim, jakim jest.
      Bywały jednak momenty, gdy zazdrość przejmowała całe jego ciało i umysł po zobaczeniu Luhana rozmawiającego lub przytulającego kogoś innego. Najczęściej był to jego ,,przyjaciel'', ten mały krasnal Byun Baekhyun, którego Sehun z całego serca nienawidził. Chciał zrozumieć ich zachowanie, bo sam miał przyjaciela, ale z jakiegoś powodu nie mógł zmienić tej jednej rzeczy dla Lu. To zbyt duży ciężar jak na niego.
      - Podoba Ci się tu? - zapytał w końcu, ściskając delikatną dłoń blondyna mocniej. Jego towarzysz odwrócił się do niego z beztroskim uśmiechem.
      - Oczywiście, jest jak w bajce!
      Duma rozparła bruneta. Pokazał swojemu chłopakowi takie piękne miejsce, przez co starszy nie mógł powstrzymać uroczego uśmiechu wypływającego mu na twarz.
      Lu Han dotychczas mieszkał w rodzinnych Chinach, do czasu gdy nie przeprowadził się do Korei, do Sehuna. Znali się wcześniej, bo Chińczyk miał w Korei wujka, któremu Sehun był wdzięczny.
      U pana Xiao pracował na drobne zarobki. Zawsze pomagał mu malować dom, płot, kosić trawę, wykonując normalne czynności, gdyż pan Xiao zwykle nie miał za dużo czasu by wszystko udźwignąć. Wdowcu bez dzieci musiało być ciężko, więc Sehun cieszył się, że może pomóc, przy okazji zarabiając pieniądze.
      Dzięki swojemu ,,pracodawcy'' poznał Luhana, który przyjechał w odwiedziny. Teraz jednak nie musiał nawet wyjeżdżać. Znalazł miejsce u boku Oh Sehuna, jednak mieszkał w domu wuja.
      - Ten park to moje ulubione miejsce. No, jedno z ulubionych. Można tu przyjść i zapomnieć o problemach chociaż na trochę - brunet zamknął małe oczy, opierając głowę o oparcie jasnobrązowej ławki.
      - Coś pięknego, ale dlaczego dopiero teraz mi to pokazujesz, głupku? - roześmiał się Lu, a Sehun jedynie podniósł lekko kąciki ust.
      - A czy wspominałeś mi kiedykolwiek, że chciałbyś zwiedzić miejsce na randkę? Nie.
Starszy przewrócił żartobliwie oczami nadal nie wierząc, że ma przy sobie taki skarb. Uświadamiał to sobie każdego dnia.
      - Oh Sehunnie, tobie trzeba wszystko dosłownie!
Młodszy otworzył wreszcie oczy, nagle chwytając Lu za obie ręce, ku zdziwieniu blondyna. Pogłaskał je kciukami, na chwilę zapominając  że Lu Han ma też twarz, na którą równie dobrze może popatrzeć.
      Xiao zastygł za to w bezruchu, czując przyjemny dotyk na swojej skórze. Uwielbiał go najmocniej na świecie. Wprawiał go w zachwyt, radość. Nie umiał lepiej tego określić.
      - Xiaolu - brunet zwrócił się wymyśloną przez siebie ksywką, a ,,Xiaolu'' cicho zachichotał - Nie chcę, aby to się kończyło.
      - O czym ty mówisz?
Ponownie pogładził jego ręce swoimi.
      - Pragnę, żeby uczucie pomiędzy nami się nie kończyło. Jeżeli stracę ciebie, stracę wszystko.
Luhan uśmiechnął się blado, składając muśnięcie różanych warg na bladym czole Koreańczyka.
      - To będzie na wieki, nie martw się - posłał ponowny uśmiech - Mam pomysł, pójdźmy na bubble tea, zostawmy ten park w spokoju.
Sehun wstał, prostując kolana i chwytając chłopaka za rękę.
      - Racja. Chce mi się pić.

Teraz stał nad ogromnym łóżkiem, podziwiając śpiącego Lu Hana. Niewinny, cichy, piękny.
       Podszedł bliżej, kucając obok, tym samym intensywniej wlepiając wzrok w swojego chłopaka. Podniósł rękę by dotknąć twarzy Lu, a kiedy już to zrobił, pogłaskał ją najdelikatniej jak umiał.
      - Na zawsze, Luhan.

~*~
    Jest i prolog. Dodałam go, chociaż nie planowałam. Nie mam pojęcia kiedy będzie rozdział pierwszy, ale jeżeli spodobał wam się prolog to poczekajcie cierpliwie na następną notkę :3
Ach, i dziękuję mojej 'Julkowej becie' Manie, Saranghae <3